piątek, 9 kwietnia 2010
Studium przypadków
Na szybko zabawmy się w delikatne studium przypadków… A więc – prawybory w Platformie. Tak czy nie? Start Krzystka w tych prawyborach. Tak czy nie? Przyszłość, dla kogo i w ogóle jaka? Załóżmy, że całość można rozpatrywać w kontekście ewentualnych zysków i strat jednej („krzystkowej”) i drugiej („pełowskiej”) strony. Dlaczego tak? Już chyba nikt dzisiaj spośród osób będących przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje faktu coraz poważniejszego rozchodzenia się dróg Piotra i Platformy.
Zatem, po kolei. Prawybory w PO. Tak, bo już zapowiedziane i wycofanie się z pomysłu wizerunkowo nie zadziała dobrze. Tak, bo teoretycznie winny być okazją do wyłonienia kandydata z największym poparciem wśród lokalnych struktur partii. Tak, bo to kolejny moment, w którym można odwrócić uwagę wyborców i mediów od niewygodnych tematów. Nie, bo może się okazać, że wyłonią kandydata, który nie zdobędzie później poparcia wśród wyborców (od czego wtedy delikatne „zamieszanie” wokół wyników?). Nie, bo mogą być jedynie „konkursem piękności” z dala od merytorycznych spraw (choć, czy w przypadku PO mogłoby to być akurat wadą? Sporne). Z realnej oceny wynikać może zatem właściwie jedno – prawybory. I jest tu tylko jedno zastrzeżenie, o którym za moment.
I dalej. Krzystek w prawyborach. Tak, bo jako ewentualny kandydat PO (mówi, że chce iść do wyborów jako kandydat PO) powinien wziąć pod uwagę realną groźbę cofnięcia poparcia macierzystego ugrupowania. Tak, bo to może okazja do odświeżenia wizerunku pośród członków PO. Nie, bo ewentualna porażka to brak szans na reelekcję. Nie, bo jak Krzystek sam mówi, zaproszenie do prawyborów i w ogóle ich organizacja to tylko potwierdzenie faktu braku zaufania do niego lokalnych kacyków partii. Nie, bo już powiedział, że nie, a ugięcie się teraz to dalsze rozwadnianie wizerunku. Nie, bo drogi Piotra i Sławomira już od dawna wiodą w innych kierunkach. I tu podsumujmy – raczej bez udziału Krzystka w prawyborach.
Zatem wychodzi na to, że odbędą się platformerskie prawybory i to bez udziału Krzystka. Jaka przyszłość dalej? Trudno będąc prezydentem miasta rezygnować z szans na reelekcję, zatem Krzystek zbierze własny komitet i wystartuje samodzielnie. Platforma w tej sytuacji ma dwie możliwości – poprzeć Krzystka albo wystawić własnego kandydata. Poparcie Krzystka to przysłowiowe ugryzienie się w język, podanie dłoni po porażce. Trudno uwierzyć, że lokalni bonzowie zdobędą się na to. Wystawienie własnego kandydata to jednak walka o częściowo nadgryziony już „kawałek torta”. A kawałek to nie całość… Warto?
I teraz krótko o zastrzeżeniu. Widzimy, że jakakolwiek decyzja z tych najbardziej prawdopodobnych, czyli prawybory i bez udziału w nich Krzystka, to porażka, fiasko ugrupowania w mieście. Walka o „nadgryziony kawałek”. Zastrzeżenie zatem jedyne, jakie można przyjąć, to… rezygnacja z prawyborów i poparcie Krzystka. Ale uwaga, jaka rezygnacja i jakie poparcie? Wszak już tyle powiedziano, tyle opinii różnych, okopali się chłopcy we własnych twierdzach. Ano rezygnacja i poparcie proste, najprostsze – według scenariusza, nic nie było, nic nie mówiliśmy, chcieliśmy dialogować, rozważaliśmy różne rozwiązania. A, żeby zacytować klasyka, „ciemny lud to kupi”!
Cokolwiek się nie wydarzy, myślenia o Mieście i jego Mieszkańcach niespecjalnie tutaj dużo. My nie chcemy już takich włodarzy!
Krzystek, wystarczy! Zmiana!
Zatem, po kolei. Prawybory w PO. Tak, bo już zapowiedziane i wycofanie się z pomysłu wizerunkowo nie zadziała dobrze. Tak, bo teoretycznie winny być okazją do wyłonienia kandydata z największym poparciem wśród lokalnych struktur partii. Tak, bo to kolejny moment, w którym można odwrócić uwagę wyborców i mediów od niewygodnych tematów. Nie, bo może się okazać, że wyłonią kandydata, który nie zdobędzie później poparcia wśród wyborców (od czego wtedy delikatne „zamieszanie” wokół wyników?). Nie, bo mogą być jedynie „konkursem piękności” z dala od merytorycznych spraw (choć, czy w przypadku PO mogłoby to być akurat wadą? Sporne). Z realnej oceny wynikać może zatem właściwie jedno – prawybory. I jest tu tylko jedno zastrzeżenie, o którym za moment.
I dalej. Krzystek w prawyborach. Tak, bo jako ewentualny kandydat PO (mówi, że chce iść do wyborów jako kandydat PO) powinien wziąć pod uwagę realną groźbę cofnięcia poparcia macierzystego ugrupowania. Tak, bo to może okazja do odświeżenia wizerunku pośród członków PO. Nie, bo ewentualna porażka to brak szans na reelekcję. Nie, bo jak Krzystek sam mówi, zaproszenie do prawyborów i w ogóle ich organizacja to tylko potwierdzenie faktu braku zaufania do niego lokalnych kacyków partii. Nie, bo już powiedział, że nie, a ugięcie się teraz to dalsze rozwadnianie wizerunku. Nie, bo drogi Piotra i Sławomira już od dawna wiodą w innych kierunkach. I tu podsumujmy – raczej bez udziału Krzystka w prawyborach.
Zatem wychodzi na to, że odbędą się platformerskie prawybory i to bez udziału Krzystka. Jaka przyszłość dalej? Trudno będąc prezydentem miasta rezygnować z szans na reelekcję, zatem Krzystek zbierze własny komitet i wystartuje samodzielnie. Platforma w tej sytuacji ma dwie możliwości – poprzeć Krzystka albo wystawić własnego kandydata. Poparcie Krzystka to przysłowiowe ugryzienie się w język, podanie dłoni po porażce. Trudno uwierzyć, że lokalni bonzowie zdobędą się na to. Wystawienie własnego kandydata to jednak walka o częściowo nadgryziony już „kawałek torta”. A kawałek to nie całość… Warto?
I teraz krótko o zastrzeżeniu. Widzimy, że jakakolwiek decyzja z tych najbardziej prawdopodobnych, czyli prawybory i bez udziału w nich Krzystka, to porażka, fiasko ugrupowania w mieście. Walka o „nadgryziony kawałek”. Zastrzeżenie zatem jedyne, jakie można przyjąć, to… rezygnacja z prawyborów i poparcie Krzystka. Ale uwaga, jaka rezygnacja i jakie poparcie? Wszak już tyle powiedziano, tyle opinii różnych, okopali się chłopcy we własnych twierdzach. Ano rezygnacja i poparcie proste, najprostsze – według scenariusza, nic nie było, nic nie mówiliśmy, chcieliśmy dialogować, rozważaliśmy różne rozwiązania. A, żeby zacytować klasyka, „ciemny lud to kupi”!
Cokolwiek się nie wydarzy, myślenia o Mieście i jego Mieszkańcach niespecjalnie tutaj dużo. My nie chcemy już takich włodarzy!
Krzystek, wystarczy! Zmiana!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Krzystek, wystarczy! Zmiana!
OdpowiedzUsuńNajgorszy Prezydent Miasta w historii Szczecina.
Ostatni Prezydent, który kochał Szczecin i coś dla niego robił w trudnych czasach to był JAN STOPYRA.
OdpowiedzUsuń